Najważniejsze wieści z przedszkola ostatnich dni:
-Mama posłuchaj: a Symon mówi pieldol....- i tu następuje długa, wyczekująca mojej reakcji pauza.... Najpierw więc tłumaczyłam, ze nie wolno tak mówić, ale codziennie słysze to samo....Przestałam reagować bo wydaje mi się, ze Misiek rozlubował się w wypowiadaniu "zakazanego"(!) słowa. Czekam, aż mu się znudzi...
Jednoczesnie donoszę, że moje czasami nawet kilkuminutowe ale codzienne mówienie do dzieci po angielsku daje niewiarygodne rezultaty! Michał zna już mnóstwo słów, zaczyna mylic języki (np nagminnie liczy po angielsku zamiast po polsku), jestem zachwycona efektami.
Maja zaś ma nadal w głębokim poważaniu i polski i angielski; poza 'mama', 'Olaf', 'halo' i 'pa pa' nie mówiła nic. Tak nam się przynajmniej wydawał,o aż kilka dni temu zawitała do nas mama męża i poprosiła by Maja powiedziała "baba". A ta bez problemu powtórzyła! Radość oczywiście wielka, ze wreszcie coś się rusza w kwestii mówienia. Zachęcona po wyjściu teściowej próbuje:
ja: Maja powiedz BABA
M.: BABA
ja: Maja powiedz DZIADZIA
M.:DZIADZIA
ja: wykonuje wielkie brawa, owacje niemal na stojąco!!!
ja powiedz TATA
M.: MAMA...:)
No iniech tak zostanie: Michała pierwsze słowa to było "tata" i do 'mamy' długo dojśc nie mógł to teraz K. ma za swoje :p