czwartek, 19 kwietnia 2012

pomoc

 Zostawiłam dzieci na moment na tarasie, podczas gdy Michał podlewał kwiatki:) a Maja siedziała na autku-jeździku, z którego NIE POTRAFI sama zejść. Wracam i widzę: 

 Oczy musiałam mieć jak 5zł!!!! Otóż mało tego, że Misiek postanowił ją poprowadzić za rączki-nigdy tego nie robi-to jeszcze pomógł jej zejść!!! jestem z niego naprawdę dumna! On zresztą z siebie też; jeszcze przed zaśnięciem opowiadał mi jaki jest grzeczny i pomaga Maji...Wspólnych zabaw i pozytywnych sytuacji jest ciągle niestety mniej niż konfliktowych, no ale idzie nareszcie ku lepszemu:) 

wtorek, 17 kwietnia 2012

Nie pac, Maja!

Michałek bawi się w pokoju, wychodzę z Mają na rękach do kuchni, stawiam ją na podłodze, zaczyna płakać, bo przecież na rękach lepiej. Dokładnie w tym momencie Misiek uderza się i zaczyna popłakiwać. Czyli stereo. On jednak szybko uspokaja sie i woła:
-Maja nie pac (czyt.płacz), nic mi nie stało sie, walnąłem tylko!!! - Maja natychmiast przestaje płakać:)))
I jak ich nie kochac?:D

czwartek, 12 kwietnia 2012

Kluchy na parze

Kładę Maję spać, więc proszę by Michał został cichutko w pokoju. Leże obok małej i myślę, ze coś tam za cicho. Idę po paru minutach, Misiek siedzi grzecznie z książką na kapapie, pompuch (robiony dzień wcześniej na kolacje) w ręce. Pytam:
-Misiu a skąd masz pompucha?- siadam obok, by mu poczytać
-W kuchni na stole był, maaama!
-acha - pare sekund ciszy... - dałem też rybce troszkę, bo była głodna...-zrywam się i bieg do rybki, by ją reanimować.W locie mam jeszcze nadzieję, ze to tylko kilka okruszków. U bojownika jednak pływa pół buły porwanej na mniejsze kawałki, coby się nam ryba przy przekąszaniu nie zadławiła....No coż, szybka wymiana wody, mycie, czyszczenie...cudownie poprostu, jak miło, że dziecie dba o przyjaciół...

czwartek, 5 kwietnia 2012

Maja staje...

..na nogach, choć na głowie też lubi:) Wyrzuca ręce w górę i czeka co się stanie...za chwilę oczywiście traci równowagę i leci z buzia uśmiechnięta od ucha do ucha, że się odważyła, że się prawie udało:) Oczywiście brawa obowiązkowe. Na szczęście te próby przeprowadza zwykle kiedy jestem obok. Choć beze mnie też próbowała, ale twarde lądowanie chyba ją czegoś nauczyło. To taka ulubiona zabawa ostatnio, a jeszcze kilka dni temu ulubioną była pokazywanie "ile Maja ma kłopotów": łapała się rękami za głowę i kręciła nią uroczo...