środa, 14 listopada 2012

pieldol

Najważniejsze wieści z przedszkola ostatnich dni:
-Mama posłuchaj: a Symon mówi pieldol....- i tu następuje długa, wyczekująca mojej reakcji pauza.... Najpierw więc tłumaczyłam, ze nie wolno tak mówić, ale codziennie słysze to samo....Przestałam reagować bo wydaje mi się, ze Misiek rozlubował się w wypowiadaniu "zakazanego"(!) słowa. Czekam, aż mu się znudzi...

Jednoczesnie donoszę, że moje czasami nawet kilkuminutowe ale codzienne mówienie do dzieci po angielsku daje niewiarygodne rezultaty! Michał zna już mnóstwo słów, zaczyna mylic języki (np nagminnie liczy po angielsku zamiast po polsku), jestem zachwycona efektami.

Maja zaś ma nadal w głębokim poważaniu i polski i angielski; poza 'mama', 'Olaf', 'halo' i 'pa pa' nie mówiła nic. Tak nam się przynajmniej wydawał,o aż kilka dni temu zawitała do nas mama męża i poprosiła by Maja powiedziała "baba". A ta bez problemu powtórzyła! Radość oczywiście wielka, ze wreszcie coś się rusza w kwestii mówienia. Zachęcona po wyjściu teściowej próbuje:
ja: Maja powiedz BABA
M.: BABA
ja: Maja powiedz DZIADZIA
M.:DZIADZIA
ja: wykonuje wielkie brawa, owacje niemal  na stojąco!!!
ja powiedz TATA
M.: MAMA...:)
No iniech tak zostanie: Michała pierwsze słowa to było "tata" i do 'mamy' długo dojśc nie mógł to teraz K. ma za swoje :p

środa, 17 października 2012

Konkurs na jesienny bukiet..

...ogłoszony w przedszkolu; wykonanie Michał z pomocą mamy przy drążeniu dyni i mocowaniu gąbki florystycznej. Reszta Misiek
Michał ma w grupie dwoje dwujęzycznych dzieci. Rodzice są Polakami ale od małego mówili do dzieci po polsku i angielsku. Jestem totalnie zafascynowana jak dzieci z całkowitą swobodą rozmawiają w dwóch językach-jak im wygodniej. Ja odkładałam naukę właśnie na początek przedszkola, by wprowadzać pojedyncze słówka przez zabawę i teraz widzę jak wielki to był błąd. Zaczęłam mówić do dzieci po polsku i angielsku i Misiek na początku zupełnie nie wiedział o co mi chodzi, teraz po kilku dniach jest już lepiej i mam nadzieję, ze Maja "złapie" już naturalnie angielski.
Jestem wielką przeciwniczką zapychania dzieciom czasu różnorakimi zajęciami by tylko go wypełnić, natomiast uważam, ze znajomość języków jest cholernie ważna, więc po co dzieci mają się męczyć w szkole wkuwając słówka, skoro mogą nauczyć się języka w domu-oczywiście jeśli jest taka możliwość...
Zobaczymy jakie będą rezultaty tych moich mądrości:)
Amen

wtorek, 16 października 2012

Przedszkole

Czasu na pisanie brak, a tyle w tym czasie zdążyło się wydarzyć... Misiek przede wszystkim poszedł do przedszkola, pierwszy tydzień był pełen płaczu, bo ...nie chciał wracać do domu:))) w końcu jednak dał sobie przetłumaczyć, ze kiedyś do domu wrócić trzeba....
Ma pierwszego kumpla Kostka, a ostatnio w opowieściach pojawia się również Oliwia. Imion innych dzieci po 1,5miesięcznym pobycie w przedszkolu zupełnie nie pamięta i tu upatruje znaczne podobieństwo do tatusia.:). Generalnie zaadoptował sie famtastycznie choć pojawiły się problemy. Mimo bardzo pozytywnego nastawienia Misiek zaczął moczyć sie w nocy; trwało to ponad miesiąc, narazie odpukać od tygodnia noce suche. Jak widać także pozytywne emocje+potworne zmęczenie moze wywyołać takie rezultaty.
Pojawił sie też problem z traktowaniem Maji: nie pozwala się jej dotknąć, nie chce sie z nią bawić, nie chce żeby dotykała jego zabawek, itd, itp. Takich emocjonalnych i negatywnych zachowań  pojawiło sie sporo, jakby fakt pojawienia się rówieśników sprowadził siostrę do kategorii lalki szmacianki. Ręce opadały mi z bezsilności, zmęczenia, umysł gorączkowo poszukiwał pomysłu co z tym fantem zrobić, a gardło zaczynałam zdzierać krzykiem-tak, tak, zaczęłam wydzierać się na własne dziecko...co za koszmar....
Postanowiłam wypróbować na początek metodę tablicy ze słoneczkami za pozytywne zachowanie i ....od 3 dni działa fantastycznie!!!Oby tak dalej a za 4 dni będzie nagroda!:) Ufff mam nadzieję, ze metoda sprawdzi się, bo chwilowo innych pomysłów brak.
A dopóki działa odpoczywam psychicznie:)
Howgh!

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

NaJlepszy komplement

Oglądam prognozę pogody a Michał zasypuje mnie pocałunkami
- Misiek a co Ty mnie tak bardzo całujesz?
- A bo Ty taka fajna mama jesteś....
BIG SMILE
:D

środa, 1 sierpnia 2012

mama

Noooo nareszcie wczoraj usłyszałam to magiczne słowo: "mama"
jupi, jupi!!!Zajęło jej to trochę czasu....
Pierwsze koty za płoty, teraz już poleci z górki:) Za miesiąc będzie gadać pełnymi zdaniami, hehe

sobota, 21 lipca 2012

Maja zrobiła mi niespodziankę na Dzień Matki i zaczęła chodzić! ech, dawno nie pisałam...A dziś to już wytrawny piechur!!!
Niestety kilkanaście ostatnich dni nie było zbyt pogodnych; dziś wreszcie przygrzało słońce wprawiając i mnie i dzieci w radość wielką, bo mam dość wymyślania zabaw w domu. A to jedna z ich ulubionych , odprawianych niemal codziennie rano

czwartek, 19 kwietnia 2012

pomoc

 Zostawiłam dzieci na moment na tarasie, podczas gdy Michał podlewał kwiatki:) a Maja siedziała na autku-jeździku, z którego NIE POTRAFI sama zejść. Wracam i widzę: 

 Oczy musiałam mieć jak 5zł!!!! Otóż mało tego, że Misiek postanowił ją poprowadzić za rączki-nigdy tego nie robi-to jeszcze pomógł jej zejść!!! jestem z niego naprawdę dumna! On zresztą z siebie też; jeszcze przed zaśnięciem opowiadał mi jaki jest grzeczny i pomaga Maji...Wspólnych zabaw i pozytywnych sytuacji jest ciągle niestety mniej niż konfliktowych, no ale idzie nareszcie ku lepszemu:) 

wtorek, 17 kwietnia 2012

Nie pac, Maja!

Michałek bawi się w pokoju, wychodzę z Mają na rękach do kuchni, stawiam ją na podłodze, zaczyna płakać, bo przecież na rękach lepiej. Dokładnie w tym momencie Misiek uderza się i zaczyna popłakiwać. Czyli stereo. On jednak szybko uspokaja sie i woła:
-Maja nie pac (czyt.płacz), nic mi nie stało sie, walnąłem tylko!!! - Maja natychmiast przestaje płakać:)))
I jak ich nie kochac?:D

czwartek, 12 kwietnia 2012

Kluchy na parze

Kładę Maję spać, więc proszę by Michał został cichutko w pokoju. Leże obok małej i myślę, ze coś tam za cicho. Idę po paru minutach, Misiek siedzi grzecznie z książką na kapapie, pompuch (robiony dzień wcześniej na kolacje) w ręce. Pytam:
-Misiu a skąd masz pompucha?- siadam obok, by mu poczytać
-W kuchni na stole był, maaama!
-acha - pare sekund ciszy... - dałem też rybce troszkę, bo była głodna...-zrywam się i bieg do rybki, by ją reanimować.W locie mam jeszcze nadzieję, ze to tylko kilka okruszków. U bojownika jednak pływa pół buły porwanej na mniejsze kawałki, coby się nam ryba przy przekąszaniu nie zadławiła....No coż, szybka wymiana wody, mycie, czyszczenie...cudownie poprostu, jak miło, że dziecie dba o przyjaciół...

czwartek, 5 kwietnia 2012

Maja staje...

..na nogach, choć na głowie też lubi:) Wyrzuca ręce w górę i czeka co się stanie...za chwilę oczywiście traci równowagę i leci z buzia uśmiechnięta od ucha do ucha, że się odważyła, że się prawie udało:) Oczywiście brawa obowiązkowe. Na szczęście te próby przeprowadza zwykle kiedy jestem obok. Choć beze mnie też próbowała, ale twarde lądowanie chyba ją czegoś nauczyło. To taka ulubiona zabawa ostatnio, a jeszcze kilka dni temu ulubioną była pokazywanie "ile Maja ma kłopotów": łapała się rękami za głowę i kręciła nią uroczo...

sobota, 31 marca 2012

Farba

Jak zwykle gdy Maja śpi zaczynam wszystko robić 10x szybciej (choć juz normalne tempo też mam szybkie); tym razem próbuję pomalować donicę na taras. Misiek jak tylko zobaczył co się święci ruszył "pomagać". Tłumaczyłam jak mogłam, że tą farbą nie może malować, kupię mu specjalną i będzie sobie malował gdzie chce, ale ta nie, bo się wybrudzi, bo wszystko wybrudzi dookoła, bo ja szybciutko... Otwarłam puszkę, zamieszałam patykiem i doszłam do wniosku, ze mam pędzel do bani. Drugi jest w piwnicy więc ogłaszam:
-Michałku ja biegnę po pędzel, a Ty pamiętaj, ze NIE WOLNO ZBLIŻAĆ SIĘ DO FARBY!- i oczywiście bieg. Z oddali słyszę:
-nie zbliżam się, nie zbliżam, zbliżam, (eeee, jaja sobie robi!!!), zbliżam, zbliżam...
Wracam......nie robił sobie jaj ....Nie przepadałam za kolorem naszej elewacji ale teraz podoba mi się jeszcze mniej: ma cudowne mahoniowe plamy rozbryzgane na wszystkie strony patykiem....

czwartek, 29 marca 2012

robale

Zaczęło się to czego się obawiałam od niemal momentu powicia pierworodnego: znoszenie robali do domu...Misiek z namiętnością przynosi mi wykopane w ogrodzie dżdżownice, glisty i itp i biegnie podniecony pochwalić mi się znaleziskiem....Na razie udaje mi się wyperswadować mu zostawienie tych "cacek" w domu tekstami, pt "zakop szybciutko spowrotem robaczki bo tam mama na pewno za nimi tęskni i martwi się o nie"...Ciekawa jestem jak długo jeszcze ten manewr będzie mi się udawał...:)
Chyba się wyprowadzę jak moje dziecię zniesie mi do domu: pająki, myszki, szczurki, chomiki, świnki, jaszczurki, czy coś podobnego... Nawet boję się o tym myśleć. Moja tolerancja dla zwierząt w domu obejmuje jedynie psa, rybki i ewent. kota! Nic mnie nie przekona, że chomiczek ma fajne pyszczki a tchórzofretka wcale nie śmierdzi!!!! I jeszcze pewnie po sobie sprząta, coo???!!! Nie, koniec i kropka!!!
Ufff to się wyżyłam...ciśnienie chwilowo mi zeszło!:)

poniedziałek, 26 marca 2012

kuma mać

Michał siedzi na toalecie. Woła: - mama koooniec!
Moja mama zrywa się by wytrzeć mu pupę:- idę Michałku!
Michał: - Mamę wołałem!!!...(2sek ciszy. 2tony ciszej): kuma mać!(zap. fonet.)
Ja-???!!!!???!!!???!!!

piątek, 23 marca 2012

Dupa

Siedzę w kuchni i słyszę dobiegający z pokoju głos Michała:
-dupadupadupadupadupadupadupa......
Zamarłam najpierw
Potem uśmiechnęłam pod nosem
Potem pomyślałam, ze dzięki Bogu to "tylko" DUPA
Następnie dopadł mnie dylemat: reagować???nie ragować??a jeśli reagować to jak??Tłumaczyć??bo przecież nie karcić...
To wszystko w ciągu 5 sekund może...
Zadałam więc WAŻNE pytanie:
-Michałku chcesz kakao?
-Tak mama.
I zapomniał natychmiast o sprawie a ja zdążyłam przeżyć całą gamę emocji...:)

czwartek, 22 marca 2012

Maja i Fred

Maja panicznie boi się naszego psa, Freda. Na jego widok najpierw pohukuje jak sowa:) a gdy pies podjedzie za blisko wpada w płacz. Wczoraj zobaczyła jak bawi sie z nim Michał zataczając się przy tym ze śmiechu; zebrała chyba całą odwagę i wyciągnęła rączki próbując go dotknąć. Pozwoliłam jej dotykać sierści a ona najpierw pohukiwała a zaraz potem wrzeszczała z emocji (nie płakała)! I dalej głaskać go ile wlezie drąc się przy tym wniebogłosy!!! Ale nie odpuściła!! Moje 11-miesięczne dziecko uczy się przełamywać lęki:) Zuch dziewczyna!